
22.07.2011 23:40
Jedziemy na Kaszuby.
Dzień wcześniej miałem wykańczający dzień.. Konkurs, 2
wyjazdy na koncert na którym śpiewałem.. Zapieprz. ; / Ale
wkońcu nadszedł ten dzień - 4.06.11. Moim niezastąpionym pod
każdym (no może prawie) względem wybrałem się do Ostrzyc,
Szymbarku, Wieżycy itp... Czyli Szwajcaria Kaszubska. Około 9
o`clock wyjechałem z mojej fortecy na stacje benzynową. Tam
zatankowałem za 15 zł dziewięćdziesiątki piątki. Potem
pojechałem przez Żukowo na Kartuzy powiatową 211. Oczywiście w
Żukowie korki. Jechałem, jechałem przez Borkowo, Borowo,
Dzierżążno do Kartuz. Między tymi ostatnimi dwoma miejscowościami
zrobiłem krótką przerwę dla odpoczynku silnika,
który miał jeszcze zrobić koło 80 km. W końcu dobiłem do
Kartuz, z których wjechałem w powiatową 228 (?). Przez
Ręboszewo dojechałem na Złotą Górę. Tam 10 min. przerwy.
Porobiłem foty na Jezioro Brodno Wielkie i ruszyłem na Ostrzyce.
Dziurawa droga ale kręta, ma wiele fajnych winkli, na
których można się poskładać W końcu dobiłem. Rozłożyłem
karimatę, wyjąłem poezje Leśmiana i czytałem. No i się opalałem.
Robiło się nudno więc pojechałem do Szymbarku. Góra ok.
10-12 %. Tam jechałem koło "Kotwicy" (dyskoteka) i jechałem pod
CEPR (Centrum Edukacji i Promocji Regionu). Tam jest najdłuższa
deska świata, dom do góry nogami itd.. Tam miałem jedną z
najgorszych przygód w moim życiu. Szła grupka ludzi pewno
około 100 osób. Szli grupkami około 10 m. od siebie.
Wyprzedzam tą grupę i zza winkla wyskakuje mi auto. Schowałem
się między tą grupę. Mało brakowało a bym potrącił człowieka i
rozwalił bym machinę. Uch... ale się udało. Wtedy pojechałem
znowu na tą wielką górę. Tam wbiłem neutral i się
toczyłem. Miałem koło 60 km/h. Hamulce ma jak brzytwa. Na dole skręciłem w prawo na Wieżycę.
Tam się znajduje najwyższy szczyt Kaszub - 329 m.n.p.m. Tam już
jechałem w kierunku DK 20. Po drodze był piękny winkiel 180 st.
Złożyłem się i nie zahaczyłem stópką centralną,
którą wczoraj zdemontowałem. Wtedy skręciłem na Gdynie
(DK 20) i jechałem i jechałem aż zajechałem do Borcza. Tam
wjechałem na stację i poszedłem do baru "Oberża Cztery Pory
Roku" Tam zamówiłem zupkę pomidorową i małą colę. 11.50
PLN. Nażarłem się do syta. Patrzę i przyjechała POLICJA!
Obserwują mego Rometa, ale to dziwnie dość wyglądało. Wchodzą do
baru i myślę, że jest coś nie teges... Ale zamówili sobie
obiadek. Uff... Zjadłem i pojechałem na Żukowo. Policja jechała
za mną. Wyszli za mną i jechali za mną. Jechałem koło 45-50 km/h
i mnie wyprzedzili. W Żukowie wjechałem do babci. Porozmawiałem,
napiłem się i pojechałem. Dojechałem do Leźna cały i zdrowy.
Romet spisał się na medal mimo, iż dziwnie odpalał po
krótkim postoju i podczas ruszania na 1. dziwnie chodził
tak, jakby chciał zgasnąć. Ojciec mi mówi, że jechać
mogę, ale jak coś nawali to prowadź go to 40 km.;D Zrobiłem 94
km., a miało być 73.
21
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)